piątek, 26 października 2007

Czy to bajka czy nie bajka?





















Królewna
Małgorzata Strzałkowska

Siedzi królewna wysoko w wieży,
a wieża trzysta stopni mierzy;
siedzi królewna w wieży zamknięta,
a pod królewną piętrzą się piętra.

Na dole - ludzi olbrzymie mrowie:
dworzanie, straże, słudzy, paziowie
i damy dworu oraz rycerze,
a każdy z troską patrzy na wieżę.

Trzy dni bez przerwy stoja pod wieżą
i smutnym wzrokiem wieżę wciąż mierzą.
Pozadzierali głowy do góry
i wypatrują królewskiej córy.

Wtem gdzieś na górze okienko trzaska.
Król woła: - Córko! Zejdź, jeśli łaska!
- Nie zejdę, tato! Słów twoich szkoda,
bo mi się nie chce chodzić po schodach!

czwartek, 25 października 2007

Jesienne bajanie


Bajkowy domek
Małgorzata Strzałkowska

Robię domek. Domek z bajki.
Ale coś tu nie pasuje ...
Niby wszystko jest w porządku,
jednak czegoś mu brakuje.
Patrzę ... Patrzę ... Nagle - ach!
Zapomniałam zrobić dach!
A bez dachu, trudna rada,
deszcz do środka będzie padać.
A tu - cóż to za kawały?
Drzwi też gdzieś się zapodziały!
Domek ładny. Lecz co z tego,
gdy nie można wejść do niego?
Potem znów mi zrzędła mina -
brakowało i komina!
A w dodatku, rzecz okropna,
zapomniałam zrobić okna!

Ale martwić się nie będę.
Na wszystkie kłopoty
mam pod ręką jeden sposób -
wziąć się do roboty!

Szastu - prastu! Spójrzcie sami!
Chyba jest różnica?
W takim domku może mieszkać
nawet czarownica!



Smoczysko
Malgorzata Strzałkowska

Za siódmą górą, za siódmą rzeką,
no, w każdym razie dosyć daleko,
a może raczej zupełnie blisko,
mieszkało sobie pewne smoczysko.

I nikt nie lubił tego smoczyska,
bo strasznym ogniem ziało wciąż z pyska,
a wyło w sposób tak niemożliwy,
że wszędzie w oknach pękały szyby!

Aż tu pewnego dnia przed dwunastą
smok się piechotką wybrał na miasto,
stanął na rynku, wszystkich przeprosił,
po czym oznajmił, że się wynosi.

Ryknął cichutko, machnął ogonem,
rozpostarł parę olbrzymich skrzydeł
i poszybował prosto do bajki,
tam, gdzie jest miejsce wszystkich straszydeł.

Czasem odwiedzcie go, moi złoci,
i sprawdzcie sami, czy bardzo psoci.

czwartek, 18 października 2007

Jesienne wierszyki























Jesienne liście
Barbara Kossuth

Lecą liście z drzewa,
Bo to jesień już.
Za jesienią zima
Krok za krokiem tuż.

Hej! Zbierajmy liście,
Liście malowane,
Złotem i czerwienią
Pięknie przetykane.



Muchomór
Stefania Szuchowa

Berecik czerwony
ma białe kropeczki.
Nie chcą go brać dzieci
ani wiewióreczki.
Ale mech zielony gwarzy:
- Patrzcie, jak mi z nim do twarzy!



Żołędzie
Danuta Gellnerowa


Chodzę i zbieram żołędzie.

- A co z tych żołędzi będzie?
- Będzie żołędziowy król
i królowa,
dziewczynka żołędziowa,
żołędziowe talerze, półmiski,
żołędziowe kubki i miski.
Na nich będzie żołędziowa uczta z żołędzi.
Nie wiem tylko, komu
smakować będzie?
- Może dzikom,
gdyby przyszły tu z lasu,
ale dziki pewno
nie mają czasu.



Kasztany
Ewa Szelburg-Zarembina

Weź brązowe paletko,
synku kochany.
Pójdziemy do parku
zbierać kasztany.

Leżą tam jak małe,
zielone jeże.
Kto z nas, synku, prędzej
i więcej zbierze?

Czyje będą ciemne,
a czyje w łatki?
Czy twoje, syneczku,
czy twojej matki?

I co z nich zrobimy:
krówki czy konie?
I kto przy tym bardziej
poplami dłonie?

Kto je potem czyściej
w domu umyje?
kto sie komu pierwszy
rzuci na szyje?



Jeż
H. Zdzitowiecka

Krótkie nóżki, długi ryjek,
ostre kolce ciało kryją.
Ach, cóż to za groźny zwierz?
To jest jeż, malutki jeż.

Węszy noskiem w lewo, w prawo,
to pod listkiem, to pod trawą,
gdzie się kryje dobry łup.
Drepcze mały jeż - tup, tup.

Drepcze poprzez lasu gąszcze,
łapie myszy, węże, chrząszcze ...
Gdy zimowe przyjdą dni,
zagrzebany w liściach śpi.



Co się w lesie czerwieni?
H. Zdzitowiecka

Co się w lesie czerwieni?
Nisko przy ziemi borówki -
okrągłe, czerwone główki,
ukryte w pożółkłej trawie
kwaśne jagody żurawin,
a wyżej róże i głogi
splątane w gąszcz obok drogi,
berberys, kaliny grona,
trzmielina w twardych osłonach,
a tam gdzie nie sięgnie ręka,
jarzębina krasna w pękach.


Skarby jesieni
H. Zdzitowiecka

A czy wiecie, co to "skarby jesieni"?
Piękne jabłko, co się w sadzie rumieni,
garść orzechów na leszczynie zebranych,
spadające z wysoka kasztany,
pełne maku słodkiego makówki
i czepliwe, łopianowe główki,
strąk fasoli, kapusty łuszczyny
i czerwone jagody kaliny,
i na klonach nasionka skrzydlate,
co z jesiennym ścigają się wiatrem.



Jesienią
Lucyna Krzemieniecka

Ma jabłonka pełno jabłek,
pełno śliwek - śliwa.
Chodźmy sobie do ogródka,
jak jesienią bywa.
Śliwki wszystkie fioletowe,
jabłka się czerwienią,
chodźmy po nie do ogródka,
jak zwykle jesienią.

Tak prześlicznie w ogródeczku,
tak się listki złocą.
Nazbieramy pełne kosze
jesiennych owoców.
Dziękujemy ci, jabłonko,
tobie, śliwko miła,
żeś nas pięknym swym owocem
hojnie obdarzyła.


Jesienią
Maria Konopnicka

Jesienią, jesienią
Sady się rumienią,
Czerwone jabłuszka
Pomiędzy zielenią.

Czerwone jabłuszka,
Złociste gruszeczki
Świecą się jak gwiazdy
Pomiędzy listeczki

- Pójde ja się, pójdę,
Pokłonić jabłoni,
Może mi jabłuszko
W czapeczkę uroni!

Pójde ja do gruszy,
Nastawię fartuszka,
Może w niego spadnie
Jaka śliczna gruszka!

Jesienią, jesienią
Sady się rumienią,
Czerwone jabłuszka
Pomiędzy zielenią.


Kto powie?
Maria Czerkawska

Przez sad idzie mały Maciuś,
śmieje się do słonka,
a tu pac! - czerwone jabłko
rzuca mu jabłonka.
Podniósł jabłko, idzie dalej,
a wtem obok dróżki
pac, pac - co to? Stara grusza
zrzuciła dwie gruszki.
Podniósł Maciuś złote gruszki,
bardzo jest szczęśliwy.
Znów pac, pac, pac - trzy śliweczki
spadły z gęstej śliwy.
Niesie Maciuś jabłko, śliwki,
gruszki, co się złocą.
Kto z was powie Maciusiowi,
ile ma owoców?

piątek, 12 października 2007

O nas

Zuzia, pięciolatka, uczęszczająca do przedszkola (http://przedszkolak.blogspot.com/) i nie tylko.

Od września chodzimy do zduńskowolskiego MDK-u na rytmikę, od października - na basen, uczyć się pływać, a od listopada ... :)) - na razie wystarczy dodatkowych zajęć. Tylko Zuzia nie za bardzo sie z tym zgadza, bo przecież zajęcia plastyczne też są ciekawe, koniki rownież, itd.

Ostatnio, kiedy powiedziałam, żeby usiadła na chwilę i poczekala aż skończę swoją pracę, mała ze łzami w oczach, "mam tak siedzieć i nic nie robić?". Oto i cala Zuzia.


A ja, z wykształcenia jestem inżynierem informatyki, ale teraz nie pracuję w swoim zawodzie. Na co dzień próbuję pogodzić pracę, życie, z wychowywaniem Zuzanny.


Staram się, a czy i jak mi to wychodzi czas pokaże.


















Zuzia i ja

czwartek, 11 października 2007